poniedziałek, 17 stycznia 2011

Daj komuś szansę...

Gdyby nie doświadczenie z fundacji, notki pewnie by nie było. Mogę tam się tyle nauczyć, pewne sprawy widzę zupełnie inaczej niż kiedyś, a to dzięki dyżurom w szpitalu. Gdy wchodzi się na oddział, nie wiadomo jacy będą tym razem ludzie, jaki będą mieli humor, czy odpowiedzą chociażby "dzień dobry". W ostatnią sobotę spotkało mnie coś niezwykłego... Zbierając listę zakupów, weszłam do jednej pacjentki, która zaczęła krzyczeć na wszystkich wolontariuszy, na to jak ją traktują lekarze, że musi leżeć i nie może wstać. Gdy ktoś przeklina przy tobie na personel, na ciebie, bo się akurat napatoczyłeś, czujesz się dziwnie, trochę nieswojo i zastanawiasz się, co robić. Jest chyba jedno wyjście, czekać cierpliwie, aż się pacjent uspokoi, gdy miną pierwsze emocje. Tak też zrobiłam... Ale to wszystko ciągnęło się bardzo długo. Masz wtedy wrażenie, że to cała wieczność. Gdy chory ochłonie, można zacząć działać... Jeśli na to w ogóle pozwoli. Gdy chcesz coś powiedzieć, jego znowu coś napada i zaczyna krzyczeć, że nie chce cię widzieć. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię... Poczekałam aż to wszystko minie i wyszłam. Gdy nadchodzi pora obiadowa i oddziałowa prosi, by pomóc w karmieniu, ty zgadzasz się, bo nie masz i tak nic lepszego do roboty. Ale gdy dowiadujesz się, że masz iść do pacjentki, która kilkanaście minut temu nakrzyczała na ciebie i powiedziała, że nie chce cię więcej widzieć, masz ochotę uciec. Tak też chciałam zrobić i ja. Ale pomyślałam: "Może ta pacjentka ma gorszy dzień, przecież nie mogę jej zostawić samej.". Wchodzisz z talerzem do sali i widzisz zupełnie innego człowieka. Jest szczęśliwy, że pojawiłeś się drugi raz, bo było mu głupio, że tak cię potraktował. Wyjaśniacie sobie wszystko, rozmawiacie ze sobą jak starzy znajomi. A gdy pacjent mówi: "Zostań ze mną" lub "Przyjdź jeszcze", czujesz się wyjątkowo. Od kiedy dołączyłam do fundacji, nie wyobrażam sobie soboty bez dyżuru. Ten dzień jest taki niezwykły i chociaż czasem możesz przesiedzieć 5h na korytarzu, bo nikt o nic nie prosi, masz wrażenie, że oni potrzebują cię akurat w taki sposób. Każda wizyta w szpitalu jest inna, dająca wiele radości, ale też i smutku. Chociaż czasem wychodzę stamtąd bardzo zmęczona, to jestem szczęśliwa, że mogłam poświęcić czas drugiej osobie, że choć chwilę towarzyszyłam jej w cierpieniu...

Daj komuś szansę... Może znasz kogoś, z kim się pokłóciłeś i postanowiłeś sobie, że więcej się do niego nie odezwiesz. Proszę, postaraj się to zmienić. Każdego dnia czujesz ten ogromny ból i coraz mniej chęci na zmianę. Może ta druga osoba boi się Twojej reakcji, Ty zrób ten pierwszy krok. Zobacz, Jezus ciągle daje nam nową szansę. On nam przebacza i pragnie takiej samej postawy od nas. Może właśnie Ty masz być Jego niezwykłym uczniem w danym dniu. Pamiętaj, że tworząc wszystkie notki, nie są one skierowane tylko do Ciebie, piszę je także dla siebie. Często do nich wracam i gdy czytam którąś kilkanaście razy, uświadamiam sobie, że muszę jeszcze tyle poprawić w swoim życiu, że ono wcale nie jest takie pięknie, jak się może wydawać to komuś z boku. Muszę jeszcze tyle zmienić i nie wiem, czy zdążę ze wszystkim... Więc może weźmy się już dzisiaj do pracy? Daj komuś drugą szansę! Chociaż spróbuj...


Gdy ostatnio przeglądałam statystyki bloga, byłam zaskoczona, że tyle osób już weszło. Zastanawiam się, jak niektórzy na niego trafili... Może warto pozdrowić swoich czytelników, tych stałych i przypadkowych :)
Zatem przesyłam pozdrowienia dla czytających w Polsce, Stanach Zjednoczonych, Szwecji, Kanadzie, Rosji, Słowenii i Singapurze! Dziękuję, że jesteście :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz