poniedziałek, 5 grudnia 2011

Ona...

Ona... Czy ona jest moją najlepszą przyjaciółką, najlepszą towarzyszką? Od ostatnich dni nie rozstaje się ze mną na krok. Wciąż jest przy mnie, czuwa i mówi: "W razie czego możesz skorzystać z mojej pomocy.". To żyletka...
Wczoraj tak bardzo chciałam to zrobić, pociąć się i ulżyć sobie. Wyciągnęłam jedną z opakowania i trzymałam w dłoni, zastanawiając się co dalej z nią uczynić. Przyłożyłam ją do żył, jednak coś tak bardzo mnie od tego ruchu odpychało... Odłożyłam ją do pudełka i przyglądałam się, jak w nim leży, następnie wsadziłam do torby i odrzuciłam tę formę pomocy. Wiele razy do niej wracałam, wciąż tak samo postępując. Udało się nie skorzystać z niej, chociaż tak bardzo w głębi duszy tego pragnęłam. Tylko raz przejechać ostrzem, by zapomnieć o całym bólu...
To ona, żyletka jest ze mną... Nie opuszcza, gdy mówię: odejdź. Wiem, że będzie mi towarzyszyć i wspierać... Tylko czy ja tego pragnę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz