środa, 17 sierpnia 2011

Czuwaj...

Pomysł zrealizowania tego tematu zrodził się we mnie, gdy dzisiaj gotowałam i wykipiał mi makaron, a następnie mleko. Stwierdziłam, mogę napisać o tym na blogu. Wielu z nas wszystkiego dogląda, sprawdza, by wyszło tak jak zaplanowali. Rzeczywiście też tak robiłam, patrzyłam, patrzyłam i tak się wczułam w tę rolę, że nie zauważyłam momentu, gdy trzeba było reagować. Często tak czynimy. Stoimy na straży i przegapiamy wiele chwil, by pomóc starszej pani czy dostrzec uśmiech drugiej osoby. Jesteśmy tak bardzo skupieni na tym, czego pilnujemy, że odłączamy się od świata. Bardzo dobrze to znam. Zawsze miałam ułożony grafik, plan dnia co do minuty. Wszędzie był tylko pośpiech i pośpiech. Faktycznie wiele mnie omijało. Byłam skoncentrowana na tym co jest tu i teraz, jednak zobaczyłam, że nie przynosi to dobrych rezultatów. Zobaczyłam, że przegapiam mnóstwo osób, by im pomóc, bo przecież nie mam czasu czy mi się spieszy. Nikt na tym nie korzystał, a wręcz przeciwnie...
Pamiętam, gdy często wyczekiwałam odpowiedni moment, bo w końcu kiedyś nadejdzie. Siedziałam i czekałam, czekałam i siedziałam, a ta chwila nie przychodziła. Gdy się spostrzegłam, było już za późno. Przeważnie ludzie myślą, że gdy będą czuwać, doczekają się czegoś, ale w większości wypadków dzieje się inaczej, bo potrafią zasnąć ze zmęczenia.
Gdy byłam jeszcze małym dzieckiem i podczas niedzielnej Eucharystii siedziałam w ławce, czekałam na przemianę chleba i wina. Tak bardzo pragnęłam zobaczyć tego momentu, tak bardzo skupiałam się, że nigdy go nie dostrzegałam, bo źle patrzyłam. Wtedy myślałam: "Jak nagle znalazły się ciało i krew Chrystusa?". Teraz wiem, że potrzeba do tego nie tylko oczu, ale także wiary. Podczas "Białego Tygodnia" przyrzekałam, że nie będę pić alkoholu do 18 lat. Po zakończeniu jakiejś ważniejszej uroczystości rodzice powiedzieli: "Właśnie złamałaś przyrzeczenie, bo skosztowałaś wina.". Spojrzałam na nich i pomyślałam: "Przecież to była krew Chrystusa.". Ale później zaczęły pojawiać się wątpliwości, czy rzeczywiście mam rację. Nie chciałam pytać nikogo, bo jeszcze wyszłabym na głupca. Teraz już wiem, że chcąc zobaczyć moment przeistoczenia, trzeba otworzyć najpierw swoje serce.
Czuwajcie i pilnujcie. Nie zapominajcie jednak, żeby skupić się na tym tylko w takim stopniu, na ile wymaga tego sytuacja. Jeśli będziemy chcieć za bardzo czegoś strzec, możemy źle na tym wyjść, bo przegapimy moment, w którym się to wydarzy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz